AN UNBEARABLE FACT.

jak ja kocham poniedziałki...

chyba jedynie w-f ratuje ten dzień od totalnej beznadziejności.

 o ironio, urodziłam się akurat w ten dzień.

na szczęście wieczorem. 

jeśli niebo było takie, jak dzisiaj, to chyba wybaczę losowi.

na matematyce pani przyczepiła się mojemu zapisowi liczby "2".

nie wiem, czy jakiś gorszy humor, czy co... 

przecież zawsze u mnie wyglądała jak zmutowany znak zapytania.

mam tylko nadzieję, że nie wstawiła mi tego spóźnienia.

rozumiem, że u niej często lekcja zaczyna się o 8:00:00, 

ale jak ktoś wpada o 8:01, to chyba nie jest to jakaś wielka tragedia, 

szczególnie, że lekcja się jeszcze nie rozpoczęła, bo wszyscy się rozpakowywali.

edukacja dla bezpieczeństwa minęła całkiem przyjemnie,

aczkolwiek trochę się nudziłam, przyznaję.

muszę się pochwalić, że dostałam 5 z kartkówki. ♥

w-f, jak to w-f. odbijałyśmy piłkę do siatkówki w kółeczku.

oczywiście moja beznadziejność znowu się ujawniła.

dobrze, że było ciepło i większość ludu wyszła na orlik.

BIOLOGIA BYŁA STRASZNA.

zawaliłam kartkówkę, nie byłam na tyle skupiona, żeby móc ją napisać dobrze.

normalnie się powieszę w końcu. ;c

dobrze, że mam wiele dobrych ocen,

jakoś ratuje mnie to przed depresją z powodu zawalonych kartkówek z rzeczy, 

które czy tak po napisaniu odpowiedzi pisemnej się zapomina.

j. niemiecki o dziwo luźny dzisiaj. tylko raz musiałam się odezwać, cud.

nienawidzę odpowiadać na lekcji, przez stres często wolę nic nie mówić, niż powiedzieć coś, co uważam za słuszne, ale boję się reakcji innych.

nie poszłam na dodatkowy j. polski i pewnie pani mnie zamorduje z wyjątkowym okrucieństwem.

nie miałam siły, no. byłam potwornie głodna,

a głodna u mnie = nieszczęśliwa i myśląca tylko o jedzeniu.

nie chcę mi się jutro iść do szkoły~ 7 lekcji to porażka jakaś jest.

z głodu umrę, no~ nie lubię jeść, jak ktoś się na mnie patrzy. 

powinna być jakaś stołówka dla v.i.p'ów, czyli dla mnie. XD"

last.fm

formspring.me